czwartek, 22 maja 2014

Surströmming - Skisły Śledź

Skandynawski skisły śledź jest zaliczany (i słusznie) do najobrzydliwszych dań na świecie. Szwedzi uważają go za narodowy przysmak i wciskają turystom, którzy łykają ten niesmaczny śledziowy dowcip jak pelikan łyka żabę.

Internet pełen jest filmików na którym płaczący i wymiotujący amerykańscy twardziele próbują zjeść te napuchnięte puszki (śledź cały czas fermentuje, więc konserwy są zazwyczaj napęczniałe i na granicy eksplozji). Linie lotnicze zakazują przewozu surströmminga nawet pod pokładem i w lukach bombowych. Puszkę, zgodnie z tradycją, należy otwierać pod wodą i na otwartej przestrzeni - inaczej ryzykujemy skażenie biologiczne kilku kwartałów mieszkalnych na całe pokolenia. Powiem wprost - dom w którym otworzono surströmminga nie nadaje się do zamieszkania już nigdy. Nigdy. 
Ostatnio zostałem obdarowany przez jednego z Braci Chart taką własnie rozkoszną konserwą. I nie byłbym sobą, gdybym jej nie spróbował.

Konserwa leżała sobie i dojrzewała w lodówce, a ja uprawiałem mentalne kata i przygotowywałem zmysły na spotkanie z legendą. Pewnej nocy poczułem, że jestem gotów. To były urodziny mojej żony, godzina trzecia w nocy, impreza trwała w najlepsze a goście byli już odpowiednio natrzaskani. Idealny moment na popełnienie towarzyskiego samobójstwa.

O wsparcie poprosiłem przyjaciół. I odpaliliśmy tę konserwę na tarasie przed domem. Na powietrzu, ale nie pod wodą. Trochę płynu trysnęło na publiczność, której większość momentalnie oddaliła się poza zasięg rażenia. W ułamek sekundy.

Smród był konkretny, ale dużo słabszy niż się spodziewałem. Byłem nawet trochę zawiedziony. Ta popierdółka ma być najbardziej śmierdzącym jedzeniem na świecie? Wąchałem gorsze rzeczy. A to śmierdziało jak nadpsuty kiszony ogórek z lekką nutą padliny i wyraźnie zarysowanym akcentem gnoju.

W smaku też bez rewelacji. Przysmak? Bo ja wiem, jadłem smaczniejsze śledzie. Na przykład w kasynie wojskowym koło szpitala Banacha prowadzili kiedyś rewelacyjnego Śledzia Po Japońsku. Z jajkiem na twardo, pod kołderką z majonezu, cebuli i zielonego groszku. Podawanego przez wąsatą księżniczkę z papierowym diademem na głowie, groźnie spoglądającą zza oszklonej szafy z garmażerką. No rewelacja. A to? Surströmming smakuje jak skrzyżowanie mocno przesolonych anchovies z wspomnianym już ogórkiem kiszonym. Konsystencja rozmiękłego kapcia. Nie jest zły, ale też i nie zachwyca. Do tego ten smród.

Tak sobie pomyślałem, że dla mieszkańca Europy Wschodniej zapach kiszonki nie jest niczym egzotycznym. Zepsute rzeczy jemy od dziecka - kapustę, kwaśne mleko, różne żurki, barszcze i zakwasy pszenno-buraczane. Zapach fermentacji jest nam miły, bliski i niestraszny. A dla człowieka wychowanego w cieplejszym klimacie? Pewnie masakra. I stąd ci wszyscy rzygający Teksańczycy i Portorykańczycy na Jutubie.

Jak ja się myliłem. Jak ja się strasznie myliłem.

Po zjedzeniu większości zawartości konserwy poszliśmy do domu zmyć z siebie ten smród. To było bardzo głupie. Zapach surströmminga przyczepia się do wszystkiego i zatargaliśmy ten smrodonośny patogen do domu.

Impreza zaczęła umierać. Fetor skisłego śledzia przebijał się przez kłęby dymu papierosowego i mydła Biały Jeleń jak pocisk kumulacyjny przez pancerz lekkiego czołgu. Goście zaczęli wymiękać i powoli rozchodzić się do domów. Po pół godzinie nie było już nikogo.  

Poszliśmy spać. Ja w pracowni, bo żona nie chciała mnie wpuścić do łóżka.

O godzinie 6-7 rano nie wytrzymałem. Pobiegłem do łazienki i zwróciłem wszystko co miałem w żołądku. Poczułem zapach tego co zjadłem i zwymiotowałem się jeszcze raz. Wywróciło mi wnętrzności na lewą stronę - nie miałem czym już rzygać, więc wymiotowałem na sucho. Wypiłem elektrolity dzieci i znów wymiotowałem w nieskończoność. Zasnąłem przy sedesie, bo nie miałem siły, żeby odczołgać się w stronę łóżka. Następnego dnia nie byłem w stanie się ruszać i cały czas czułem ten przylepiony do wszystkiego smród. Wziąłem kilka pryszniców, ale nie pomogło. Postanowiłem umrzeć.

Ludzki mózg ma bardzo fajny mechanizm obronny - potrafi odfiltrować z otoczenia nieprzyjemne bodźce i nie zwracać na nie uwagi. Ludzie mieszkający przy torach kolejowych albo przy autostradzie nie słyszą huku przejeżdżających pociągów i jazgotu pędzących samochodów. Śpią sobie smacznie i w dupie maja szumy tła. Rolnik nie czuje zapachu gnojówki a koniarzom nie przeszkadza smród w stajni. Do wszystkiego można się przyzwyczaić.

Nieprawda.

Surströmming przebija się przez ten mechanizm i niszczy połączenia synaptyczne w mózgu. Odporność na smród spada w zastraszającym tempie, aż w końcu ginie całkowicie. Trzy dni po wspomnianych wydarzeniach w domu nadal waliło śledziem. Piszę ten tekst dwa tygodnie później i nadal cierpię. Bo cały czas czuję tę cholerną rybę. Wszystką nią pachnie. Chyba muszę kupić Aerodesin 2000 - preparat do dezynfekcji karawanów. Najlepiej całą zgrzewkę.

Co za syf. Nie jedzcie tego śledzia. Nigdy.


5 komentarzy:

  1. Zajebista historia, fantastycznie opisana! Mało nie poryczałam się ze śmiechu i nie puściłam jednocześnie sama pawia!!!

    Myślałam, że to ja jestem specjalistką od ekstremalnego żarcia (kiedyś wrzuciłam taki wpis o jedzeniu na mojego bloga, że szybko go musiałam skasować, bo czytelnicy zaprotestowali...). Ale ten śledź i ta historia przebija wszystko :-D

    No to już wiadomo, co trzeba dawać wrogom w prezencie ;-)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Takie z dupy pytanie poza wątkiem...Jak się sprawuje ten scyzoryk? Ostrzenie ząbkowanego ostrza nie jest za uciążliwe?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ząbki są ok, bo tną (a raczej szarpią) nawet stępione. A ostrzy się mało upierdliwie - tylko z jednej strony, a potem z drugiej prawie na płask. Golić się tym nie da, ale jest przyzwoicie.

      Usuń
  3. powiem tak- bardzo trafnie opisany śledzik, no moze z wyjatkiem tego,. ze mieso przypomina troche w strukturze taka dobrze przysmazona cebule na patelni, taka juz lekko rozlatujaca sie ale jeszcze cos tam ugryzc mozna. Podczas jedzenia najgorszy jest "aromat" gnoju i padliny- faktycznie ciezko to zmyc nawet szczotkujac kilkakrotnie zeby.

    Natomiast ciesz sie, ze zwymiotowales ok. 6-7. Bo ja osobiscie po probowaniu sledzia ok. 10 rano poszedlem na kibel. Sledz wyszedl o kilka nowych woni barwniejszy. I tez sie zrzygalem

    OdpowiedzUsuń
  4. Uśmiałam sie do łez;))) Rzadko czytam blogi bo jestem strasznie necerpliwa a Twoj wpis przeczytam chyba raz jeszcze;)))

    OdpowiedzUsuń