poniedziałek, 11 września 2017

Błoto, robaki i dzieciaki

Powoli staję się specem od realnych technikach przetrwania podczas spotkań z najstraszliwszym z żywiołów jakie możemy napotkać uprawiając tzw. surwajwal i buszkraft .

Z dziećmi.

Bo kto ci poda szklankę whiskey na starość?

Jasne, że nikt ci nie poda. A już na bank, nie będą to dzieci, które zgubią, albo stłuką flaszkę, a najprawdopodobniej - same wypiją. 

Potwory.





Zdarza mi się czasem prowadzać po lesie tabuny potworów, uwielbiam z nimi spędzać czas w lesie i to jest strasznie fajne doświadczenie. Postanowiłem więc zostać na chwilę internetową Madką-Bloggerką Surwajwlu. 

To ciężka praca jest, takie bycie surwiwalową madką. Korci czasem, żeby wszystkie spięcia na linii człowiek duży-człowiek mały rozwiązywać na łonie przyrody tradycyjnie - z pozycji sił. Ale zamiast napierdalać dzieci sękatym kijem albo podłączać do akumulatora - wystarczy pozwolić im czasem przeczołgać się po błocie, zjeść żabę, podetrzeć się pokrzywą.

Nie, nie chodzi o to, żeby dzieci odcinać współczesnego świata i wypuszczać je na tydzień do amazońskiej dżungli, z nożem jeno, licząc na to, że jakoś przeżyją (jeśli nie przeżyją, to znaczy, że nie są nasze lub na to nie zasługują).

Nie, nie, nie. 

Dzieci w lesie poruszają się instynktownie. Łatwo jednak je do natury zrazić, tak i łatwo je w nią wkręcić. Trzeba tylko bardzo  uważać, żeby nie przegiąć w żadną stronę. Oswajać je z naturą przez poznanie. Bo jeśli potrafią coś pokazać i nazwać - to ten nieznany coś staje się swojski, znany i bezpieczny.  Uczę więc dzieci odróżniać jesiona od klona jesionolistnego a klona od jawora i platana.  Łatwiej im jest wtedy zapamiętać drogę, nie gubią się, a od czas do czasu mam bonus w postaci rewelacyjnego przepisu na nieobrzydliwą herbatę z melisy i mięty (plus poziomki i jeżyny), który wymyśliła moja córka sama i przez nikogo nieprzymuszana podczas jednej z wycieczek.

A że czasem, zeżre coś z krzaka na którym, psy wilki i lisy urządziły sobie yellow spot? Najwyżej wzbogaci swoje życie wewnętrzne o bomblowce, gronkowce i paciorkowce.

Pisałem o córce. A mój synek?

Miki okropnie jara się ogniskami i jako niespełna 4-latek sam rozpalił ogień w kominku za pomocą krzesiwka i pomiętolonej srajtaśmy. Mam więc w domu małego piromana. Super.

Wychowywanie surwiwalowo-bushcraftowych, czyli normalnych dzieci, to przygoda. Żałuję tylko, że nikt mnie nie uprzedził, że wychowywaniu dzieci towarzyszy paniczny strach. Po prostu od czasu do czasu ogarnia człowieka przerażenie na samą myśl, że Coś Mogłoby Się Stać.

Staram się nie nawalić w gacie ze strachu i zapamiętać kilka prostych prawd, ułatwiających przeżycie, zarówno dzieci, jak i moje:

1. Dzieci nudzą się kosmicznie prędko


Jeśli coś nie wywołuje u nich nagłego skoku adrenaliny, dopaminy i serotoniny, że aż kapie z nosa - to mamy przerąbane.

Byliśmy z Kropkami na pikniku połączonym ze zbiórką drużyny zuchowej. Komendant hufca przynudzał przepotwornie opowiadając jakieś kompletnie nieinteresujące pierdoły. Było tak nudno, że nawet wkręcony w skauting  Mikołaj się wściekł straszliwie i zarządził szybki odwrót do skejtparku, żeby efektownie ponapierdalać na rowerkach. Co tez uczyniliśmy.



Po prostu jeśli się w coś wkręcą to się nie nudzą nic a nic. Współpracują ze światem, nie drą japy, słuchają co się do nich mówi, zapamiętują prośby i polecenia, a wieczorem mają odcinkę zasilania i śpią jak Marian po flaszce. 

Trzeba im tylko zapewnić pożywkę dla mózgu i odpowiednich partii mięśni.

A propos mięśni..

Pamiętaj, że:

2. Dzieci się nie męczą


Przeprowadzałem ostatnio dużą grupę 4-7 latków przez las. Jakieś 5 kilometrów dla dorosłego, bo dla dzieci, biegających tam i z powrotem, orbitujących wokół każdego grzyba czy wiewiórki, wpadających w każdą jamę i turlających się z każdej górki to było około 15-20 kilometrów, jesli nie więcej.

Nieistotne, że przebiegliście właśnie maraton, przepłynęliście Kanał La Manche, wspięliście się na Mt. Everest i padasz w barłogu zmorzony, lecząc zakwasy. 

Po piętnastu minutach te małe potwory regenerują siły i sa jak nowe. 

Musisz wziąć udział w bitwie na poduszki i koniecznie pojechać na wycieczkę rowerową. Koniecznie, już i teraz.

Nie ma, że boli.

Przyzwyczaj się.

3. Dzieci mają słuch selektywny. 


Nie reagują, gdy trzydziesty raz wrzaśniesz im do ucha: "Kto pomazał kredkami wszystkie banknoty w moim portfelu i zrobił samolociki z dzieł zebranych Terry'ego Pratchetta"?

Ale doskonale słyszą, gdy mrukniesz pod nosem słowo "dupa" na drugim końcu boiska. Ligowego, pełnowymiarowego boiska po którym biega chyba z pół setki takich potworów, dodajmy.

A właśnie.

4. Dzieci mają pamięć słonia


Trzeba strasznie uważać co i kiedy się przy nich mówi:

"Taataaaa, a dlaczego ten pan powiedział to brzydkie słowo, którego nie można mówić, a ty powiedziałeś w zeszłym roku, jak byliśmy nad morzem i ty upuściłeś sobie wielką cegłę na nogę?

Musimy więc być czujni jak ważka.

Jednocześnie stale musimy powiększać zakres swojej wiedzy, dokształcać się i szkolić w najpopularniejszych w danym tygodniu dziedzinach, aby gówniarz nie zaskoczył nas nagłym pytaniem “Tato, a wiesz ile Jowisz ma  księżyców?” .

Przygotowani na taką okoliczność, odpowiadamy spokojnie ”chyba 64” a następnie zaskakujemy nieletniego cwaniaka kontratakiem “Wymień cztery największe księżyce Jowisza , bo nie dostaniesz już nigdy w życiu deseru, never ever”.

Zyskujemy w ten sposób jakieś 15 minut spokoju. Pamiętajmy jednak o najważniejszym:

5. Dla dzieci cisza to śmierć 


Jeśli przez 15 minut jest cicho, to nieomylny znak że twoje dzieci się utopiły i nie żyją. Albo budują dom dla wielkich pająków pośrodku ogniska.

Serio.

Złapałem kiedyś moje dzieci, jak zalały wielkie ognisko hektolitrami wody z węża strażackiego. Z nadpalonych i zwęglonych patyków, mokrego piachu i popiołu zbudowały miasto dla przerażonych tym faktem pająków i slimaków.

Były najbrudniejszymi i najszczęśliwszymi dziećmi na świecie.

Takimi kocham je najbardziej.





3 komentarze:

  1. Za wspomnienie o Prattchetcie masz u mnie w chuj duzego plusa :D

    OdpowiedzUsuń
  2. KUba podobno interesują cię narzędzia? Gutek mi mówiła. Dzwoń, mam różne... REmik tel. 603766496

    OdpowiedzUsuń
  3. Apropos szklanki whisky na łożu śmierci:

    Na łożu śmierci leży 80-latek - kochany mąż, ojciec i dziadek. Dookoła zebrała się cała rodzina. Żona, wszystkie dzieci, wnuki oraz kilkoro prawnucząt. Wszyscy w milczeniu wpatrują się w sufit tudzież w podłogę, czekając na zbliżającą się chwilę... Nagle ciszę przerywa dziadek i rzecze:
    - Zdradzę wam swój największy sekret... Ja naprawdę nie chciałem się żenić i zakładać rodziny. Miałem wszystko: szybkie samochody, piękne kobiety, sporo przyjaciół i kasę na koncie. Ale pewnego wieczoru znajomy rzekł do mnie:
    - "Ożeń się i załóż rodzinę bo nie będzie ci miał, kto podać szklanki wody, kiedy będzie ci się chciało pić na łożu śmierci."
    Od tego momentu słowa te nie dawały mi spokoju. Postanowiłem radykalnie zmienić swoje życie i ożenić się. Skończyły się wyskoki z kolegami na piwo. Teraz wyskakiwałem tylko do nocnego po gerberki dla was, dzieci moje. Wieczorne dyskoteki z dziewczynami, zamieniły się w wieczorne oglądanie seriali z żoną... Pieniądze z konta zostały roztrwonione na fundusze inwestycyjne dla was kochane dzieci. Swawolne dni sprzed małżeństwa odeszły jak wiatr... I teraz, kiedy leżę na łożu śmierci ...
    - Wiecie co?
    - Co? - wszyscy zdumieni wpatrują się w staruszka.
    - Nie chce mi się k***a pić!

    OdpowiedzUsuń