Zapewniam, że na własnoręcznie upieczoną przy ognisku tortillę wyrwiecie więcej dup, niż koleś z gitarą. A odrobina mąki naprawdę nie zajmuje dużo miejsca w plecaku.
Jest takie zdjęcie, które strasznie lubię. Trzynastu powstańców Pancho Villi w ogromniastych kapeluszach pozuje do okolicznościowej fotki obozowej. Każdy partyzant w końcu powinien mieć taką fotkę, żeby móc się później pochwalić kumplom, a na starość wnukom.
Strasznie dużo się na tym zdjęciu dzieje. Na pierwszym planie wąsaty gość z fantazyjnie podwiniętym rondem sombrrero i mnóstwem amunicji na pasku prezentuje niewymuszony styl prawdziwego twardziela. Panowie szpanują spluwami, trzech wcina wielgaśne tortille. Między kamieniami poniewierają się skórzane bukłaki i poncza, bulgocze okopcony kociołek. Z tyłu ktoś rozpina jakis daszek, dwóch innych obywateli kontempluje skałę penis wie po co. Dopiero gdy się przyjrzymy dokładnie, zobaczymy kucającego obywatela, który jest na tym obrazku najważniejszy. To on kręci tortille.
Podobną scenką rodzajową można by prawdopodobnie zobrazować większość konfliktów międzyplanetarnych. Przynajmniej od czasu kiedy ktoś odkrył, jakim fajnym wynalazkiem są zmielone ziarna niektórych roślin upieczone na ogniu. Termoplacki.
Zmieniają się ziarna, pojawiają się dodatki, ale podstawowy przepis - mąka, woda, sól, ogień - pozostaje niezmienny prawie na każdej szerokości geograficznej i w każdych czasach.
Rzymscy legioniści część żołdu mieli płaconą w ziarnach różnych, w zależności od miejsca w którym stacjonował legion. Sami musieli je mielić i sami sobie przygotowywali placki. A najmniejszy (albo najgłupszy) musiał nosić ze sobą patelnię.
Przecież jeszcze parę lat temu Amerykanie mieli spore problemy z uganianiem się po górach za bandą Talibów, którym do przetrwania w pustynnych warunkach wystarczył woreczek mąki, kawałek blachy, paczka zapałek i kocyk.
W żelaznych racjach żywnościowych polskiej armii do dzisiaj pojawiają się Suchary Specjalne SU-2, czyli po prostu suchary bieszczadzkie.
Zwykły termoplacek jest absolutną podstawą. A niektóre kultury doprowadziły sposoby jego przygotowania do perfekcji.
Podpłomyki, bannocki, hardtacki, tortille, pity, naany ratowały dupę ludziom od tysiącleci.
Umówmy się, dziś pieczenie termoplacków jest po prostu zacną zabawą i przydatnym skillem. Nawet jesli ma je zjeść pies, albo inne współogniskowe, wiecznie głodne towarzystwo.
2 szklanki mąki, łyżka proszku do pieczenia, łyżka soli, woda
Fajnie nosić ze sobą duży woreczek strunowy z gotową mieszanka na własne pieczywo. Nie muszę porcjować, odmierzać i ważyć składników. A po dodaniu płynu, woreczek służy do wygniatania ciasta - bez zapaćkanych rąk, marnowania materiału i syfu dookoła.
Wody dodaję ostrożnie i powolii. Żeby nie zrobić wodnistej brei, a dość twarde ciasto, które da się formować w kulki, które później rozpłaszczam. Zawsze można sobie odsypać trochę mieszanki na wypadek, gdybyśmy przegięli z wodą.
Wody dodaję ostrożnie i powolii. Żeby nie zrobić wodnistej brei, a dość twarde ciasto, które da się formować w kulki, które później rozpłaszczam. Zawsze można sobie odsypać trochę mieszanki na wypadek, gdybyśmy przegięli z wodą.
Rozpłaszczony, lub rozwałkowany (na przykład pustą flaszką) placek wrzucam na suchą patelnię, kawałek blachy, czasem nawet na ruszt, rozgrzany w ognisku kamień, albo po prostu na żar.
Przewracamy często, bo inaczej wyjdzie nam spalony węgielek. Tremoplacek ma być w środku miękki.
Ot, i to cała filozofia.
Taki tortillowaty termoplacek należy łamać, a nie kroić. Kultura łamania się chlebem przetrwała do dzisiaj, a krojony i paczkowany chleb uważam za wynaturzenie i wyjątkowe skurwysyństwo. Chleb się łamie, tak jak bagietki czy chałkę! Tak, jak urwany kawałek pity służy do nabierania hummusu. Kurczę, nawet pizzę i wigilijny opłatk je się łapami - a to dlatego, że termoplacek służy jako talerz i sztućce jednocześnie.Przewracamy często, bo inaczej wyjdzie nam spalony węgielek. Tremoplacek ma być w środku miękki.
Ot, i to cała filozofia.
Róbcie placki!
Przetestowane dzisiaj, dobra rzecz, bardzo dobra :) Oprócz placków można też znaleźć kij o średnicy zbliżonej do posiadanej aktualnie kiełbasy (no bo ognisko z samym pieczywem to tak nie bardzo), owinąć go ciastem i tak trzymać nad ogniem, "placek" jest gotowy w momencie gdy łatwo można go zdjąć z kija. A wtedy tylko musztarda (czy co kto lubi) i kiełbasa do środka. Wszelkie inne hot dogi się chowają.
OdpowiedzUsuńGenialne! Muszę to wykorzystać na najbliższym ognisku :D
UsuńAlbo jeszcze elegancko zrobić nożem na kiju okrągłą "dupke", a placka zalepić na dole do okoła dupki kija, otrzymamy coś na kształt bułki do hotdoga francuskiego . Zaleta? Sosy nie ciekną dołem ;)
Usuń