wtorek, 1 grudnia 2015

Kasztan jadalny

O kurwa! Kasztan jadalny! - wrzasnął niespodziewanie Marian. - Najlepsze kasztany są na placu... - zacząłem odruchowo, ale nie zdążyłem dokończyć, bo Marian strzelił mnie w ucho.

- Aleś ty kurwa głupi! Jak, nie przymierzając, ten przemądrzały kurdupel z Centrali. Siedź, słuchaj i nie odzywaj się, bo dostaniesz w drugie ucho! Na placu Pigalle najlepsze są kurwy a nie kasztany. Każde dziecko to wie! Ale u nas na wiosce, nawet najstarsi menele nie widzieli nigdy takiego drzewa. Wiesz skąd to wiem? Powiem ci: Jakby widzieli, toby go zeżarli, tak jak zeżarli tego łabędzia, co na stawie zimował. A ten stoi, widać, że jeszcze od przedwojny. Znaczy jakiś mądry gość go musiał go tu zasadzić, jak tu jeszcze ten las był, co go teraz nie ma, bo pobudowali te nowe domy dla menadżerów średniego szczebla. Zasadził tego kasztana pięknie. Bo to nie z naszej bajki drzewo, ino antropofit, przywleczony przez Rzymian z południa. A posadzić zjadliwego kasztana tak, żeby za maleńkości przetrzymał naszą zimę i kasztany rodzić zaczął, to sztuka jest! I to kurwa jaka! W arboretum w samym Radomiu takiego pięknego nie mają! 

Jesienią tu przyjdziemy, nazbieramy dobroci do worów i upieczemy w popiele. Już się nie mogę doczekać!

Milcz teraz kurwa i podziwiaj dzikiego kasztana!

Ezekucja:

- Na wierzchu każdego kasztana naciąć X i ułożyć je w popiele lub na dużej blasze do pieczenia.
- Piec przez 15-20 minut w rozgrzanym piekarniku, aż otworzą się w miejscu nacięcia, i skórka lekko się wygnie. Obierać i zjadać gorące.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz