piątek, 26 czerwca 2015

Fondue Dalekiego Zwiadu. Combat SEREK

Tradycyjne fondue to proste danie szwajcarskich pastuchów. Taki przaśny posiłek helweckich parobków - kociołek z rozpuszczonym ementalerem pół na pół z gruyerem (plus lufa kirszu), w którym macza się bułę nabitą na patyk. Lubię fondue strasznie, bo z maczaniem buły jest zawsze masa problemów a przy podgrzewanym kociołku fajnie się siedzi i gada.  

Ale taktycznej wersji paprykowo-rozpoznawczej chyba jeszcze nigdy nie robiłem.

Przezornie postanowiłem nie rozpoczynać eksperymentu od roztopienia kilograma szwajcarskich serów o wartości przekraczającej budżet średniej wielkości afrykańskiego państwa (np. takiego Radomia). Użyłem starej metody zwiadowczej, tzw. rozpoznanie gnojem.

Według podręcznikowej definicji Heinza Guderiana rozpoznanie gnojem to "zwiad taktyczny przeprowadzony poprzez bezpośrednie natarcie na siły nieprzyjaciela. Jego celem jest zmuszenie przeciwnika do ujawnienia ugrupowania i potencjału bojowego, zamiarów jego wojsk, zmuszając go do reagowania na prowadzone natarcie. Charakteryzuje się niskim kosztem finansowym i dużymi stratami w ludziach."

Zamiast ementalera i gruyere'a wziąłem więc najtańsze i najbardziej podejrzane rasowo sery i wyroby seropodobne jakie znalazłem w domu i w okolicy. 

(BTW - byłem kiedyś w knajpie, gdzie podawano pizzę Quattro Formaggi. Kiedy z ciekawości zapytałem jakie to są te 4 sery, pani kelnerka odpowiedziała jednym tchem - "Morski-Tylżycki-Zamojski-Rolada Ustrzycka". Od tamtego czasu traktuję taki zestaw jak świętość i ryj mi się cieszy za każdym razem, kiedy sobie to przypomnę,choć Moja Pierwsza Żona uważa, że to straszny suchar jest.)

Jednak w fondue serki topione są bezpieczniejsze niż "Morski-Tylżycki-Zamojski-Rolada Ustrzycka". Bo ładnie się rozpuszczają, bo nie zostawiają grudek i nie rozwarstwiają się jak normalny ser. Podobnie ma się sprawa z seropodobnymi produktami paczkowanymi w folię - też są bardzo OK do rozpuszczania. Ważne, żeby serów było kilka różnych , najlepiej już trochę podśmiardniętych, będą nam zacnie imitowały szwajcarski smrodek oryginału. Dobrze, żeby przynajmniej jeden ser był z czosnkiem - nie trzeba będzie kociołka smarować ząbkiem jak w przepisie pierwotnym a wspomniany smród będzie nieco przełamany i przytłumiony. Jeśli znajdziemy jakiś serek pleśniowy (albo nadpleśniały) - dorzucamy KONIECZNIE!

Sery wyciągnąłem z zestawy typu surwajwal. Zawsze mam kilka, bo zajmują mało miejsca, bo są lżejsze i bardziej zjadliwe niż puszkowana mielonka. Tylko trzeba uważać, żeby nie rozdeptać.

Egzekucja:

Wszystkie zebrane i obrane sery wrzucamy do kociołka i podgrzewamy na średnim ogniu na kuchence turystycznej lub przy ognisku. Jeśli po rozpuszczeniu uzyskana breja jest zbyt gęsta, rozcieńczamy mlekiem (w warunkach bojowych - wodą). Żeby zabić smak seropodobnego plastiku - dorzucam dużo pieprzu (tutaj: pieprz białowieski), bardzo dużo gałki muszkatołowej (niezbędna!) i potężną dawkę Harissy. tak z dwie, trzy łyżki. Duuuużo Harisssy.

Kociołek przestawiamy na rusztowanie skonstruowane z kuchenki SurvivalTechów i świeczki surwiwalowej firmy "Memento. Pamięć Jest Najważniejsza 72h". Taki zestaw pozwoli nam na utrzymanie sera w stanie bulgotania przez jakieś 3 dni.

Kiedy uzyskany produkt jest już stabilny, nabieramy go na bułę zatkniętą na patyk. Nie musi to być megaświeża bagietka - zeschnięty pumpernikiel czy suchary bieszczadzkie też się nadają. Stara szwajcarska tradycja mówi, że kto utopi pieczywo w kociołku, ten stawia następną flaszkę. Warto więc w trakcie jedzenia obserwować współtowarzyszy i ich patyki.

To przydatny posiłek, jeśli chcemy na szybko zrobić coś zjadliwego, żeby potem dłużej posiedzieć przy żarciu w miłym towarzystwie i pouskuteczniać inne aktywności towarzyskie - taniec, śpiew, obróbkę skrawaniem, przedłużanie gatunku i tym podobne.  Albo kiedy dzieci się nudzą i trzeba im wymyślić jakąś zabawę.

Smakowo danie dupy nie urywa. Ale jeśli potraktujemy ten związek frazeologiczny dosłownie - to trochę urywa. Jest jednak nieco mniej monotonne niż codzienny kiełbadron z ogniska czy karkówka na grillu u szwagra w piątkowy wieczór. I za to je lubię.


Smacznego i zawsze naprzód do zwycięstwa!

2 komentarze:

  1. Do sera - oregano. Oregano zawsze spoko.

    OdpowiedzUsuń
  2. Sok z cytryny ustabilizuje mieszankę - potwierdzone info...

    OdpowiedzUsuń