wtorek, 27 maja 2014

Potwór. Toyota 4Runner 3.0 V6 SR5

A teraz trochę prywaty, ale w temacie błotno-leśnym.

Mój Potwór, czyli wintydżowa Toyota 4Runner 3.0 SR5 V6 (youngtimer alert), uterenowiony kredens rodzinno-partyzancki, a nie sportowa zmota do rajdów -  jest nadal do kupienia, jakby ktoś się pytał.

Potwór został ostatnio ponaprawiany i doinwestowany. Jeździ jak wściekły, ryczy jakby go szatan opętał i chleje paliwo na potęgę (etylina + LPG). 

Mój paszenog (mąż siostry żony), który się bestią teraz opiekuje, poprawił jej blacharkę, więc nie ma żadnego wstydu pod błyskoteką w remizie, na targ w sobotę też można z fasonem po ziemniaki podjechać (wcześniej Potwór był trochę pognieciony i pordzewiały). Przemek (paszenog) miał nim jeździć, ale jednak stwierdził, że off-road go chyba aż tak bardzo nie kręci.  


Kupować, wsiadać i jechać.

Sprzedaję, bo to kolejny furacz, który bardziej nadaje się do wesołego rozjeżdżania ściółki leśnej i małych zwierzątek, niż do awaryjnego przerzucania dwójki dorosłych, dwójki dzieci oraz psa wraz z akcesoriami i bagażem. Pomimo dużych gabarytów - jest dla mnie za mały.  Ja chcę autobus. :) 

4Runner został uterenowiony, by móc wjechać w błoto i z niego wyjechać, co też często robił. Jak ktoś pisze, że nie katował terenówki w terenie, to albo kłamie, albo jest najzwyczajniej w świecie głupi. 


Potwór jest podniesiony - lift zawieszenia Iron Mana (amorki i sprężyny), a do tego potężne opony BFGoodrich Mud Terrain. Kapcie nie są może najnowsze, ale robią w błocie bardzo zacnie. 

Tak, wiem, ze są lepsze traktory w teren. No i co z tego? Niby to nie jest do końca terenówka, ale zawsze dojechałem nią tam, gdzie chciałem. Kilka razy dzielnie odklejała z błota mojego Samuraja. Landka sąsiada też kiedyś wyciągałem. Cholernie silna bestia. I promień skrętu ma prawie jak zwykłą osobówka, a nie jak Patrol, którym trzeba zawracać na rondzie na osiem razy. Do celów cywilnych w błocku wystarcza.  

Tradycyjnie, jak to w moich samochodach - w środku były palone papierosy, naniosłem trochę błota, dzieci, psów i pijaków.

Silnik jest nowy (z małym przebiegiem), bo poprzedni wybuchłem (kopcił białym dymem jakby wybierał nowego papieża). Ryk trzylitrowego V6 płoszy wiewiórki i bażanty w promieniu dwóch kilometrów.

Potwór jest trochę pordzewiały. Słyszałem, że to modne. Dzięki rdzy groźniej wygląda i dużo łatwiej zmienia się pas ruchu w korkach. Najtwardsi taksówkarze nie próbują wymuszać pierszeństwa, a policja zawsze schodzi z taryfikatora. Pęknięty klosz lewego kierunkowskazu robi niesamowite wrażenie.

Fotele skórzane, podziurawione jak sito. Klima o dziwo działa i chłodzi (też się zdziwiłem). Żarówki xenonowe, bo oryginalne bżdżą strasznie, a ja lubię dobrze widzieć. Mechanizm opuszczania tylnej szyby działa (serio) - to bardzo dobry patent, jeśli ktoś lubi urządzać zasadzki na konwoje z forsą. W środku tyle miejsca, że można nawet strzelać z łuku.

Potwór jest do obejrzenia w Brwinowie pod Warszawą, u męża siostry żony mojej (czyli u mojego paszenoga - sprawdziłem jak to się nazywa i nie mogę przestać się śmiać :) )

Jakby ktoś chciał mieć takiego oldskulowego Potwora do jeżdżenia, a nie to lansowania się na dzielni, to szczerze polecam. Brać, bo się rozmyślę!

Kontakt: wyszyn@gmail.com

7 komentarzy:

  1. Piękny opis, jednak zostanę przy swoim 4-litrowym V6 FJ :) Ja bym zostawil w rodzinie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdybym szukał auta to duże szanse, że byłbym zainteresowany. ;)
    Zwłaszcza po takim opisie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy auto nadal na sprzedaż?

    OdpowiedzUsuń
  4. Czy auto nadal na sprzedaż?

    OdpowiedzUsuń