Mój Potwór, czyli wintydżowa Toyota 4Runner 3.0 SR5 V6 (youngtimer alert), uterenowiony kredens rodzinno-partyzancki, a nie sportowa zmota do rajdów - jest nadal do kupienia, jakby ktoś się pytał.
Potwór został ostatnio ponaprawiany i doinwestowany. Jeździ jak wściekły, ryczy jakby go szatan opętał i chleje paliwo na potęgę (etylina + LPG).
Mój paszenog (mąż siostry żony), który się bestią teraz opiekuje, poprawił jej blacharkę, więc nie ma żadnego wstydu pod błyskoteką w remizie, na targ w sobotę też można z fasonem po ziemniaki podjechać (wcześniej Potwór był trochę pognieciony i pordzewiały). Przemek (paszenog) miał nim jeździć, ale jednak stwierdził, że off-road go chyba aż tak bardzo nie kręci.
Kupować, wsiadać i jechać.
Sprzedaję, bo to kolejny furacz, który bardziej nadaje się do wesołego rozjeżdżania ściółki leśnej i małych zwierzątek, niż do awaryjnego przerzucania dwójki dorosłych, dwójki dzieci oraz psa wraz z akcesoriami i bagażem. Pomimo dużych gabarytów - jest dla mnie za mały. Ja chcę autobus. :)
4Runner został uterenowiony, by móc wjechać w błoto i z niego wyjechać, co też często robił. Jak ktoś pisze, że nie katował terenówki w terenie, to albo kłamie, albo jest najzwyczajniej w świecie głupi.
Potwór jest podniesiony - lift zawieszenia Iron Mana (amorki i sprężyny), a do tego potężne opony BFGoodrich Mud Terrain. Kapcie nie są może najnowsze, ale robią w błocie bardzo zacnie.
Tak, wiem, ze są lepsze traktory w teren. No i co z tego? Niby to nie jest do końca terenówka, ale zawsze dojechałem nią tam, gdzie chciałem. Kilka razy dzielnie odklejała z błota mojego Samuraja. Landka sąsiada też kiedyś wyciągałem. Cholernie silna bestia. I promień skrętu ma prawie jak zwykłą osobówka, a nie jak Patrol, którym trzeba zawracać na rondzie na osiem razy. Do celów cywilnych w błocku wystarcza.
Tradycyjnie, jak to w moich samochodach - w środku były palone papierosy, naniosłem trochę błota, dzieci, psów i pijaków.
Silnik jest nowy (z małym przebiegiem), bo poprzedni wybuchłem (kopcił białym dymem jakby wybierał nowego papieża). Ryk trzylitrowego V6 płoszy wiewiórki i bażanty w promieniu dwóch kilometrów.
Potwór jest trochę pordzewiały. Słyszałem, że to modne. Dzięki rdzy groźniej wygląda i dużo łatwiej zmienia się pas ruchu w korkach. Najtwardsi taksówkarze nie próbują wymuszać pierszeństwa, a policja zawsze schodzi z taryfikatora. Pęknięty klosz lewego kierunkowskazu robi niesamowite wrażenie.
Fotele skórzane, podziurawione jak sito. Klima o dziwo działa i chłodzi (też się zdziwiłem). Żarówki xenonowe, bo oryginalne bżdżą strasznie, a ja lubię dobrze widzieć. Mechanizm opuszczania tylnej szyby działa (serio) - to bardzo dobry patent, jeśli ktoś lubi urządzać zasadzki na konwoje z forsą. W środku tyle miejsca, że można nawet strzelać z łuku.
Potwór jest do obejrzenia w Brwinowie pod Warszawą, u męża siostry żony mojej (czyli u mojego paszenoga - sprawdziłem jak to się nazywa i nie mogę przestać się śmiać :) )
Jakby ktoś chciał mieć takiego oldskulowego Potwora do jeżdżenia, a nie to lansowania się na dzielni, to szczerze polecam. Brać, bo się rozmyślę!
Kontakt: wyszyn@gmail.com
Piękny opis, jednak zostanę przy swoim 4-litrowym V6 FJ :) Ja bym zostawil w rodzinie.
OdpowiedzUsuńGdybym szukał auta to duże szanse, że byłbym zainteresowany. ;)
OdpowiedzUsuńZwłaszcza po takim opisie.
Czy auto nadal na sprzedaż?
OdpowiedzUsuńCzy auto nadal na sprzedaż?
OdpowiedzUsuńTak. A chcesz kupić? :)
Usuńaktualne?;>
OdpowiedzUsuńaktualne?
OdpowiedzUsuń