wtorek, 28 sierpnia 2018

Analabet drzew. Ja Brzoza, ja Brzoza. Jak mnie słyszysz?


Wodę brzozową, można kierowniczko prosić? Zapasy się mnie skończyli.

Kierowniczka wie jak wygląda brzoza, prawda? Każdy wie - to najbardziej rozpoznawalne drzewo w Polsce. Możemy pozyskać z niej ten pyszny sok, ale trzeba z tym cholera znów czekać do wiosny. A po zaszczepieniu brzóniowego soku rozmnożoną matka drożdżową otrzymamy wino brzozowe, które szybko dojrzewa i szybko się klaruje, ale jest kurwa tak paskudne, że prawie niepijalne. Lepiej wymieszać oskołę pół na pół z rieslingiem lub prosecco i uwalić się w sposób nieco bardziej godny dżentelmena, proszę kierowniczki.

Niejaki Scypion, w swojej "Zabawie plantacyj wiejskich" (Za pozwoleniem Zwierzchności w Warszawie roku 1806), pisał:

"Brzoza Betula, gemeine Birke, odmienność ma ten rodzaj drzewa, wiszące w dół gałęzie mający, do plantacyj ozdobnych mogący bydź użyty. Z właściwej temu drzewu kory, i śnieżnej białości, nad wszystkie inne, nawet zimą w oko wpada. Kora od miazgi, Cortex secundinus tego drzewa wrzucona w wino lub piwo, w tęgi ocet one obraca."

Ta zwykła, swojska brzózka to gatunek dzielny, pionierski i lasotwórczy - lubi surowy klimat i ciężkie warunki, nic sobie nie robi z największych mrozów i opadów. Tworzy warunki dla innych drzew, a potem po prostu ustępuje im miejsca. Z ponad 100 gatunków brzozy występujących na świecie, w Polsce występuje aż 7.  Kumpel z Zagranicy, który nas kiedyś odwiedził, skomentował turbosłowiański, brzozowy landszaft stwierdzeniem: 

"Kurwa, ale tu u was płasko. Pusto, pusto, krzaki, brzoza".

U starożytnych Rzymian brzoza symbolizowała Władzę. Pęk brzozowych rózg związanych rzemieniem – „fasces” – był oznaką władzy liktorskiej a gałązek brzozowych używano też podczas uroczystości wprowadzania na urząd nowych konsulów. Jak czytamy u Grottgera i Kolberga, w Polsce z brzozowych witek przyjęło się robić tradycyjne miotły oraz rózgi do dyscyplinowania niesfornych chłopów pańszczyźnianych, leniwej czeladzi oraz pyskującej gówniarzerii. Taka forma kary cielesnej jest bowiem o wiele mniej letalna i kontuzjogenna niż napierdalanie ludzi sękatym kijem a boli równie mocno a może nawet bardziej. Wie to każdy, kto choć raz oberwał w ucho końcówką brzozowej witki.

Rozpałka

Gdybym dostawał rubla za każdym razem gdy usłyszę w lesie "Na rozpałkę najlepsza kora brzozowa. Pali się nawet mokra", to mógłbym sobie nareszcie kupić baterię rakietową BM-21 Grad i odpaliłbym od razu pełną salwę w kierunku następnej osoby, która z bardzo mądrą miną zapragnie mnie w tej materii uświadomić. Kurła! 

Tak, w interesujących nas gałęziach działalnosci ludzkiej czyli puszczaństwie i leśniactwo, wędrownictwie, obozownictwie itp, za obowiązujący standard przyjęło się używanie kory brzozowej jako rozpałki idealnej. Zwłaszcza zimą, gdy warun i meteo nas nie rozpieszczają. 

Kora brzozy zawiera bowiem bardzo ciekawy związek – betulinę, która jest nierozpuszczalna, a więc nie przepuszcza wody i przy okazji jest turbołatwopalna. Kora pali się więc jak wściekła, zarówno ta stara, łuszcząca się i łatwo odrywalna, jak i świeżo pozyskana z młodych drzew za pomocą kawałka ostrego noża. Polekkim zmechaceniu i naskrobaniu z łatwością łapie iskrę z krzesiwa lub żar z łuku ogniowego.

Ale to nie jedyne zastosowanie brzozy i nie jedyna brzozowa rozpałka, na miłość boską.

Z plecionek z łyka brzozowego wykonywano niegdyś więzy i pęta. Z kory niektórych gatunków brzozy otrzymuje się też garbnik, smołę, dziegieć oraz olej juchtowy. Większe fragmenty świeżej kory możemy też użyć do zrobienia wodoodpornych naczyń i pojemników. Taką korę należy wcześniej namoczyć i oskrobać z nadmiaru białych farfocli. Pamiętam, jak nad Narewką znalazłem kiedyś wiatrołom wolnostojącej brzozy omszałej z którego z powodzeniem można było ściągnąć ponadmetrowe arkusze kory bez brodawek i spękań. Przy odrobinie samozaparcia można by ich użyć do budowy schronienia lub nawet czegoś pływającego. 

A właśnie. W odcinku poświęconym budowie brzozowego canoe, Ray Mears, pękając z dumy, pokazuje postępy w pracy pewnemu staremu i mądremu Indianinowi. "Co o tym sądzisz?" - pyta. Indianin popatrzył na niego smutnymi oczami i powiedział (cytat z pamięci): "Za moich czasów to byśmy to wypierdolili na śmietnik. Ale dziś trudno o dobrą korę, rób więc z tego co masz". I sobie poszedł.

Korę brzozową można też można też normalnie, po indiańsku - zeżreć: podkorze młodych osobników po pocięciu na wąskie paski i ugotowaniu może służyć jako niezbyt smaczna ale zjadliwa namiastka makaronu spaghetti.Podobnie jest z młodymi liśćmi. Dlatego warto ususzyć sobie liście brzozy brodawkowatej odpowiednio wcześniej - są jednym ze starszych leków ludowych. W średniowieczu używano ich do okładów przeciw reumatyzmowi, a napar z liści i pączków pomaga przy czerwonce i sraczce. W warunkach polowych jako środka moczopędnego używamy wywaru z liści brzozy, biorąc łyżeczkę liści na 2 szklanki wody i gotując 3 minuty. Pijemy 3 razy dziennie po pół szklanki między posiłkami.

Czeczota brzozy brodawkowatej stosowana jest przy chorobach nowotworowych, przewlekłych chorobach przewodu pokarmowego i bakteryjnych schorzeniach wątroby. A ponieważ ma strasznie ładny rysunek słojów - wykorzystywana jest m.in. do produkcji okładzin rękojeści noży, drewnianych kielonków i urokliwych bushcraftowych miseczek.

Na brzozie rośnie też strasznie dobry grzyb - Ucho Bzowe, zwane też Uszakiem Judaszowym. To bliski krewny grzyba Mun, którego można znaeźć praktycznie przez cały rok i używać do chińszczyzny tak, jak jego azjatyckiego brata. Galaretowate owocniki suszę i trzymam w słoiku. Lubię ten chrząstkowo-glutowaty smak ucha bzowego w jednogarnkowych daniach śmieciowych.

Dobrym przyjacielem ogniska i wędrownictwa jest inny grzyb - błyskoporek podkorowy (Inonotus obliquus), niepozorny grzyb pasożytniczy, występujący najczęściej na brzozie własnie (ale widywany też też na bukach i klonach), zwany też czyrem, czarną hubą, włóknouszkiem ukośnym a w Rosji - czagą. W Polsce chroniony. To jedna z najlepszych naturalnych hubek na naszej szerokości geograficznej. Łatwo go rozpoznać - tworzy na brzozie czarne, guzowato-porowate narośle (skleroty) nieco podobne do czeczoty. Owocniki, te odpowiedzialne za cechy płciowe, znajdują się pod korą w postaci ukośnie ułożonych wiązek. Nas interesują jedynie skleroty, które z zewnątrz wyglądają jak nadpalone węgielki a w środku mają piękny, pomarańczowy lub ognisto-brązowy miąższ.

Miąższ błyskoporka zazwyczaj łapie iskry zarówno z krzesiwa żelazocerowego jak i z tradycyjnego krzesiwa kowalskiego nawet bezpośrednio po zerwaniu. Jednak dobrze sobie taką błyskoporową hubkę przygotować wcześniej. Po pierwsze, nie wiemy czy akurat na błyskoporka trafimy a po drugie - czy nie będzie jednak zbyt wilgotny. Mały kawałek grzyba wielkości orzecha laskowego wystarczy ususzyć lub podsuszyć w przewiewnym miejscu. Raz rozpalony bardzo długo trzyma żar, daje wysoką temperaturę i nie daje się łatwo ugasić.

W medycynie ludowej ze sproszkowanego owocnika przygotowywano wywary jako lek na dolegliwości żołądkowe, można też robić z niego nieszkodliwą herbatę o dość paskudnym smaku (jedna łyżka sproszkowanego miąższu na kubek wrzątku).

Jeśli więc mamy już ogarniętą rozpałkę z kory i błyskoporka, to możemy przystąpić do rozpalania ognia. Drewno brzozy pali się nawet mokre, szybko schnie i spala się błyskawicznie - świetnie nadaje się na pierwsza fazę rozpalania ogniska. Nie daje jednak zbyt dużo żaru ani ciepła, dlatego dobrze mieszać je w ognisku/palenisku z twardszymi gatunkami - np. dębem, bukiem, grabem czy jesionem.

Pamiętajmy też, że spalana betulina wytwarza dużo gęstego i ciemnego dymu, który błyskawicznie osmali nam wszystkie menażki i asfaltowo uwędzi kiełbaski czy co tam akurat pieczemy w ognisku. Jeśli więc zamierzamy przy ogniu przygotowywać posiłki lub dysponujemy niewielką i zamkniętą przestrzenią - starajmy się używać brzozy pozbawionej kory i grzybów.

A jeśli na koniec naszej zimowej partyzanckiej wyprawy okaże się, że straciliśmy jednego lub więcej towarzyszy niedoli, to zawsze możemy im postawić tradycyjny nagrobek z brzozowym krzyżem albo innym geometrycznym symbolem religijnym, jak kto lubi.

I odśpiewać klasyczne partyzanckie murmurando z Czterech Pancernych i piesa (filmik poniżej):














Brak komentarzy:

Prześlij komentarz