wtorek, 31 lipca 2018

Puszczańskie Komando znowu nadaje

Mam z Wami, wojującymi ekologami, pewien problem. Teoretycznie stoimy po tej samej stronie barykady. Zawsze się jednak trochę mijamy - kiedy ja skądś wyjeżdżam (wiecie, Rospuda, Białowieża, Bieszczady) to Wy własnie przyjeżdżacie na Wojnę. Nie mamy więc za dużo czasu, żeby sobie dłużej pogadać. Postaram się jednak napisać, w czym tkwi istota mojej niepełnej kompatybilności z ruchami ekologicznymi.

Zgadzam się z Wami, że dziką przyrodę należy chronić ze wszystek sił, do ostatniego tchnienia i do ostatniej kropli bimbru w żyłach. Nie zgadzam się jednak na walkę, w której dozwolone są wszystkie chwyty dżudo a przeciwnik wrogiem śmiertelnym i kurwą jest. A to wszystko ze względu na pewną wstydliwą przypadłość na którą cierpię od maleńkości. Zdaje się, że nigdy tego nie mówiłem, ale 

Strasznie Nie Lubię się Napierdalać.

Podczas, gdy Wy w walce kwitniecie i błyszczycie jak lilija, ja wolę sobie pójść gdzie indziej, z dala do chrzęstu harwesterów i latających butelek z benzyną. Ewentualnie mogę posiedzieć okrakiem na barykadzie i obserwować walczące strony, zagryzając ogórkiem kiszonym, co zawsze z lubością czynię.

Wynika to pewnie z mojego liberalno-przedmiejskiego wychowania i dziennikarskiego wykształcenia, co mi cholernie często wytykacie. Tak, jestem starym grzybem i uważam, że warto wysłuchać wszystkich stron. Zważyć racje i argumenty.Wypośrodkować opinie i ogarnąć rzeczywistość tak, by wszyscy byli jednakowo zadowoleni lub jednakowo wkurwieni.

Ale Wy jesteście na Wojnie. To widać w waszym wzroku, waszych ruchach, słychać w waszym języku. Serio. Wasz świat jest czarno-biały i prosty - my stoimy tutaj a oni tam, nic pośrodku. Otóż kurwa nie. Pośrodku całe mnóstwo rzeczy..

Cholernie Wam tej Waszej wizji świata zazdroszczę. Wasz rewolucyjny zapał jest autentyczny i niekłamany a partyzanckie murmurando mile łechce moją duszę. (Ale tekst o tym, że "kopanie latryn i zmywanie naczyń jest dla Sprawy równie ważne jak walka na blokadzie, jeśli nawet nie ważniejsze" brzmi jak z radzieckiej czytanki o oblężeniu głodującego Leningradu).

A więc pełna zgoda jeśli chodzi o blokadę wycinki. Pełna zgoda, jeśli chodzi o totalny rozpierdol feudalno-kolesiowskiego folwarku jakim są dziś Lasy Państwowe. Razem kochamy Puszczę i kochamy Aśkę Kossak. W Bieszczadach zgadaliśmy sie w 15 sekund, co nie?

Wbijacie się jednak w środek mojego świata. Skomplikowany ekosystem relacji pomiędzy przyrodą a lokalną ludnością i już na starcie rościcie sobie prawo do bezdyskusyjnego decydowania o tym co jest dobre, co fe. Tak się nie robi.

Na to nie ma zgody. Nie uważam, żeby pomysł uczynienia z całej Puszczy parku narodowego bądź rezerwatu był tak zajebisty, jak się Wam wydaje. Choćby dlatego, że z Parkowymi jest mi równie nie po drodze co z Leśnikami i nie uważam ich za gwarantów nienaruszalności Puszczy. I dlatego, że żyją, mieszkają i pracują tu ludzie, których znam, podziwiam i którzy mają swoje ludzkie potrzeby. Różnimy się też w ocenie akcji na Czerlonce czy statusu Drogi Narewkowskiej. 

Dlaczego nie pojechałem do Obozu dla Puszczy? Mam w sobie naturalną niechęć do spędów ludzkich i niezgodę na hegemonię wszystkowiedzących ekspertów.

Do Puszczy jeżdżę od ponad 20 lat i traktuję Ją trochę jak drugi dom. Zdaję sobie jednak sprawę jak wielu rzeczy o Niej jeszcze nie wiem i nie uważam się za specjalistę od Niej. Spędziłem też parę ładnych lat pomagając przy pielęgnacji, wycince, zrywce i sadzeniu drzew, ale nie będę udawać, że wiem o gradacji kornika drukarza więcej niż jest napisane w Wikipedii. 

Mam za to wrażenie, że do Obozu zjechała cała Polska, ze szczególnym wskazaniem na speców od skoków narciarskich, Formuły 1 i terroryzmu islamskiego, którzy nagle przekwalifikowali się na specjalistów od bagien, grądów i łęgów

A ja mam alergię na takich wszechstronnych rzeczoznawców od wszystkiego.

Rozumiem jednak, że rewolucji nie robi się bandą pięknoduchów, poetów, artystów i dziewczynek ze kwieciem we włosach. Że rewolucja czasem potrzebuje ludzi, którzy potrafią dać w zęby, tak, żeby chrzęściło jak harwester albo jak turkuć podjadek. Ktoś przecież musi walczyć. Ktoś musi czasem wstać, pierdolnąć pięścią w stół i powiedzieć "Basta!". 

I wiecie co? Fajnie, że to jesteście Wy. Dziewczyny i Chłopacy! Mogę się z wami nie zgadzać i kłócić, ale jestem z Was czasem cholernie dumny. 

Mam tylko prośbę. Nie zagalopujcie się w tym bitewnym szale za daleko. Bo prędzej czy później ktoś komuś przypierdoli kamieniem odrobinę za mocno i wtedy cała wasza walka będzie gówno warta.


PS: Mam nadzieję, że plandeki, lampy, świeczki, latarki i żarcie się przydadzą.  

1 komentarz: