poniedziałek, 1 maja 2017

Optotriak

- Optotriak - powiedział Marian.

Zatkało mnie. - Że co?

- Detektor przejścia przez zero tak się nazywa. Elektryczne zero oczywiście. W Meteo, nazywamy tak z kumplami między sobą serię dużych dobowych wahań temperatury, gdy w noce i poranki mamy mróz, a popołudnia odwilże. Temperatura musi więc przechodzić przez zero. Wówczas to, co w nocy zamarza, za dnia odmarza, i tak na przemian. W dzień cieplej i roztopy, w nocy przymrozki. Wszystko pokrywa się lodem i szronem, wnikająca w szczeliny woda zamarza i rozsadza drzewa, asfalt i ludzi od środka. Optotriak. Jak wcześniej wspomniałeś - chujnia. Wiesz co na to pomaga? Wiesz? Chińskie zupki! Wietkongi!

- Marian, nie wkręcisz mnie. Wietkongi to zło - powiedziałem patrząc z obrzydzeniem jak Marian dodaje podwójna porcję przypraw do chińskiej zupki z makaronem. - Człowieku, przecież to czysta, żywa chemia i nikczemne właściwości odżywcze. Chujnia z grzybnią ma w sobie więcej kalorii i smaku niż ten ropopochodny odpad, który koło prawdziwych zup Ramen czy Pho nawet nie leżał.

- Wiem, Kuba. Nie zmienia to jednak faktu, że jeśli człowiek nie ma nic innego do jedzenia, to taka zupka jest najlepsza na świecie, miło rozgrzewa wnętrzności, daje chwilowe poczucie sytości, kwadrans błogostanu i +20 do morale. Nie chcesz, to nie jedz. Wiesz pajacu, co robi tę zupę? Nie makaron, nie sól, nie podejrzane przyprawy z przewagą glutaminianów, nie wrzątek. 

Prawdziwa dobroć to ta paczuszka z czerwonym olejem. To jest najważniejsza część składowa Wietkonga. Ja sobie taki czerwony olej robię sam. Są jak zwykle dwie metody: falenicka i otwocka. W opcji ultraszybkiej podgrzewasz dowolny olej spożywczy (najlepiej oliwę z oliwek oczywiście) poniżej granicy wrzenia i dusisz w nim papryczki przez 15 minut. Przy okazji dodaję inne przyprawy. Ostatnio mam jazdę na daglezję i anyż. Można też przeprowadzić infuzję na zimno. Zalewasz suszone papryczki tłuszczem i czekasz 3-4 tygodnie aż oddadzą swoją kapsaicynowa dobroć - kapsaicyna rozpuszcza się w tłuszczach. Oba sposoby mają swoje plusy i minusy - wersja szybka jest płaska i płytka w smaku, działa z opóźniaczem, ale można błyskawicznie uzupełnić zapasy. Wersja leżakująca jest nieco mniej ostra, to długotrwały proces, lecz wydobywa z papryczek całą głębię smaku. Dlatego najlepiej jest połączyć obie metody. Najpierw dusisz papryczki na wolnym ogniu, odcedzasz tłuszcz i po ostudzeniu, wsypujesz do niego nowe papryczki. Potem czekasz te 3-4 tygodnie, potrząsając co jakiś czas słoikiem.

Double combo. Kilka kropel dodanych do dowolnego żarcia zamienia je w rozgrzewający wulkan. Masz, spróbuj.

- Dobra, Marian, wkręciłeś mnie. Mówiłeś, że jak to się nazywa? Optotriak?

- Nie, nazywa się Foxy Lady. Na cześć tego lisa. a raczej lisicy z białym paskiem na końcu puchatej kity. Tej, która się nas nie boi.

- Tej, która widujemy czasem koło UFO w drodze na Rudą?

- Mhm, tej własnie. Foxy Lady.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz