niedziela, 14 listopada 2010

Pikutek - czyli kurdupel w kuchni

Tekst, który napisałem dla Świata Noży kilka ładnych lat temu. Nazwa Pukutek się na tyle przyjęła, że nawet w oficjalnym sklepie Victorinoxa jej używają. Sława, fejm i chałwa! Ja żem, nie chwaląc się, to uczynił ;)

Ten mały pikutek to jedno z większych zaskoczeń w mojej karierze nożowniczej. Niby każdy wie, że Victorinox robi świetne scyzoryki i ostre jak brzytwa kuchenniaki, ale o tym małym skubańcu niespecjalnie głośno na rynku.

Może dlatego, że dość nieładne to to, niezgrabne, w ogóle brzydkie jak siódme nieszczęście i wstyd się z czymś takim afiszować. Jak koleżanka, miła, mądra i wyrozumiała, ale niestety kulawa, łysa i parchata. Co z tego, skoro jest nam razem dobrze, a w dodatku jest rewelacyjna w łóżku?

Podobnie sprawa ma się z pikutkiem. Niepozorny malec to istna bestia i jedno z najbardziej uniwersalnych narzędzi z jakimi miałem do czynienia w kuchni. Nawet się go trochę boję - rżnie wszystko wokół jak opętany. Przy pracy ma się wrażenie jakby to była mała piła łańcuchowa a nie stała klinga.

Jego genialność polega na tym, że równie dobrze można nim przygotować trzydaniowy posiłek, zjeść go przy pomocy tego samego pikutka i przez cały ten czas nie użyć nic innego. Jakieś 90% kuchennych czynności wykonuję właśnie tym maleńtasem, a komplet całkiem niezłych kling, z Vickowym nożem szefa na czele potrafi gnić sobie bezczynnie na półce. Naprawdę ciężko znaleźć inny nóż który jednocześnie nadaje się do skrobania warzyw, krojenia miękkich serów i twardych wędlin, smarowania masłem i sosem, a przy tym można nim zluzować kurczaka czy pokroić żeberka. Świetnie też kroi pieczywo, niezależnie od tego czy jest świeże, czy twarde jak skorupa żółwia z Galapagos.

Tak naprawdę to pikutek poddaje się dopiero przy twardej robocie przy kościach, filetowaniu, szatkowaniu zieleniny czyli pracach wymagających specjalistycznych, bądź twardszych czy dłuższych ostrzy. Zaokrąglony czubek sprawił, że ma zerowe właściwości penetrujące. Rębacz z niego żaden. Uniwersalność kosztuje, ale w tym przypadku na szczęście niewiele, bo zadań niewykonalnych dla pikutka nie znajdzie się z kuchni zbyt często. Przyzwoita stal Victorinoxa i ząbki, które rżną nawet po częściowym stępieniu noża na talerzach czy innej ceramice czynią z niego mistrza w konkurencji "Najbardziej wszechstronny kuchenniak Wysza".

Bestia trafiła do mnie przez przypadek. Został mi zdradziecko i całkowicie nieoczekiwanie podarowany. Bo już taki pikutkowy los, że to wymarzony prezent i niespodziewanka. Kontynuując tradycję rozpoczętą przez Jarka ze Świata Noży zacząłem obdarowywać znajomych. Zaprzyjaźnione małżeństwo wprowadziło się do nowego mieszkania i jedzą plastikowymi nożami na tekturowych tackach - bęc pikutek! Nie mam prezentu dla babci z okazji jakiegoś tam święta - bęc pikutek! Problem z zakupami pod choinkę dla rodziny - bęc pikutek! Kumpel ze stanów porusza się po Europie bez jakiegokolwiek noża - bęc pikutek! Sru, sru, sru! Nie pamiętam już ile tego rozdałem.

Żeby było śmieszniej - nie tylko ja mam do tego nożyka taki sentyment. Wspomniane wcześniej małżeństwo znajomych przez dłuższy czas kłóciło się przed każdym posiłkiem komu ma przypaść w udziale możliwość używania go podczas jedzenia. W końcu kupili drugą sztukę. Moja matka porzuciła ulubionego zębatego Fiskarsa na rzecz opisywanego nożyka. Kilku przyjaciół pocięło sie w pierwszych dniach używania pikutka i traktują go teraz z szacunkiem przemieszanym z niedowierzaniem.

Bo pikutek to także genialne narzędzie do przekonywania niedowiarków o skuteczności dobrego noża w kuchni. A potem nieoczekiwanie stajesz się wyznawcą Wielkiego Małego Noża.

Ponieważ ten przerośnięty kawałek ząbkowanej blaszki obsadzonej w plastiku, w dodatku zaostrzonej tylko z jednej strony to narzędzie przez całkiem duże N.

Pisząc ten tekst starałem się być obiektywny na ile tylko można i krytycznie przyjrzeć się jakimkolwiek wadom towaru. Niestety - okazało się, że nie potrafię. Po prostu nie przychodzi mi nic do głowy co można by w pikutku zmienić. Nawet ta plasticzana rękojeść o tandetnym wyglądzie jest całkiem niexle przemyślana.

No dobra. Coś jednak znalazłem. Pikutek jest najzwyczajniej w świecie brzydki. 
I co z tego? On kosztuje jakieś 15 złotych. Słownie: Piętnaście Kurwa Złotych!!!

Jesli ktoś jeszcze nie ma, to marsz do sklepu. Natychmiast!

1 komentarz:

  1. https://www.youtube.com/watch?v=Az1B6zirJzU

    Powstała pieśń o Pikutku ( ͡° ͜ʖ ͡°)

    OdpowiedzUsuń