wtorek, 19 września 2017

Matatanka Wahanka. Sałatka z chwastów.

Bizony nadal nie nadchodziły. Matatanka Wahanka od trzech księżyców żywił się głównie korzonkami, korą i rosołem ze starego mokasyna. Miał już dość takiej diety a jego wewnętrzny wkurw sięgnął szczytu szczepowego totemu, gdy ojciec kazał mu skosić trawę przed tipi.

"W dupę kojota i tomahawk w plecy" - pomyślał. "Pojawią się bizony, to wyżrą trawę i nie trzeba będzie kosić prerii. Po za tym czym ja mam to kosić?

Tomahawkiem?



"Eh, żeby tak choć piesek preriowy się trafił. Lub indyk. Ooo tak, pieczonego indyka bym opierdolił" - rozmarzył się młody Matatanka. "Albo ta słynna Czarna Ospa, zamorski specjał, który Blade Twarze podarowały zeszłej jesieni Czejenom razem z transportem koców."

Niestety, nie miał okazji spytać Czejenów o szczegóły, bo jakoś dawno nie widział żadnego. Dziwne, pomyślał. Kiedyś było ich wszędzie pełno, a teraz jak są potrzebni, to ich kurwa nie ma. Szkoda.

"Nie! Nie będę kosił trawnika jak jakiś kretyn, już prędzej zjem, jak karibu No bo w końcu co, kurczę pióro!" - zadecydował wściekły Matatanka.


Pamiętał słowa starego szamana, Tego, Który Sika Pod Wiatr, że zbierając chwasty do jedzenia należy uważać na tzw. "gold spoty", wypalone w trawie kręgi w miejscach, w których naszczał pies, albo kojot czy wilk. Stary szaman twierdził, że takie pożywienie wzbogaca go duchowo i rozwija jego życie wewnętrzne, ale jak się później okazało - tylko o paciorkowce, bąblowce i inne drobnoustroje.

Matatanka popatrzył pod nogi. Jego bose stopy zanurzały się w oceanie zieleni. Bose, bo zapomniał, że drugi mokasyn został przerobiony na zupę dla wujostwa,  które wpadło z niezapowiedzianą wizytą w zeszłym tygodniu. Jego indiański instynkt podpowiadał mu, że na tym fragmencie trawnika nie było naszczane i można rozpocząć Chwastobranie.

"Zrobię sobie sałatkę, jaką robiła stara piastunka. Szczawik zajęczy, szczaw polny, babka lekarska i lancetowata, czosnaczek, podgarycznik, bluszczyk kurdybanek, mniszek, krwawnik, tasznik, jasnota...

Wszystko mam pod nosem."

Przepis Matatanki Wahanki:

  • garść młodych listków babki zwykłej (ze środka rozety)
  • garść młodych listków babki lancetowatej (też ze środka)
  • garść młodych liści jasnoty (to co wygląda jak pokrzywa, ale nie parzy)
  • tuzin listków bluszczyka kurdybanka
  • półgarstek szczawiku zajęczego
  • półgarstek podgarycznika
  • tuzin liści szczawiu polnego
  • tuzin młodych liści mniszka lekarskiego
  • pół tuzina grzebieni krwawnika
  • szczypta lub dwie  ziaren tasznika


Skład sałatki wynika z tego, co akurat Matatanka znalazł pod nogą i to jest największą zaletą przepisu - daleko nie trzeba łazić. Ingrediencje możemy modyfikować w zależności od tego, w co wdepnęliśmy, uważając jednocześnie by rośliny bardzo kwaśne lub bardzo gorzkie nie zdominowały nam sałatki. W przepisie Matatanki wymieniłem chwasty najczęściej występujące i najłatwiej rozpoznawalne, a przez to - proste i bezpieczne.

Przed użyciem wszystko dokładnie myjemy. Jeśli czegoś nie znamy - nie zbieramy.

Podawać z winegretem lub sosem aioli. Można bez, ale z sosem łatwiej przełknąć..

1 komentarz: