"Mhhhmmm… pączki!" - Homer Simpson
Jak to z większością przepisów z Anarchist Cookbook bywa- ingrediencje do produkcji są ogólnodostępne, a roboty jest na jakieś 30 minut. Reszta to czekanie aż materiał wyrośnie. Zdziwiłem się, bo cukiernictwo to dla mnie nieznany syf, a pączki wyszły za pierwszym razem i to całkiem niezłe. Bajzlu też narobiłem cztery razy mniej niż podejrzewałem, że narobię. Poziom upierdliwości - medium. Jakby się uprzeć, to pączki da się usmażyć na byle czym i z byle czego. Fajna sprawa.
Ostatnio znów robiłem głupie szkolenie ratunkowo-wybuchowe na peryferiach naszego Imperium. W takich momentach człowieka rzuca w różne, najdalsze prowincje Rzeczypospolitej, np. do Gdyni. Wioska to bardzo ciekawa - zdziwiło mnie np. że od jakiegoś czasu mają już tam elektryczność i całkiem sprawnie posługują się maszynami prostymi typu kołowrotek, pochylnia, kierat, chomąto i otwieracz do butelek. Zupełnie jak normalni ludzie. Piękna ta nasza Polska cała!
Miejscowy kumpel, kiedy się dowiedział, że przybywam, kategorycznie stwierdził "Nocujesz u mnie i chuj". Miałem co prawda upatrzony swojski apartament z widokiem na pływające w basenie portowym śmieci, ale jak ładnie proszą, to nieelegancko jest odmawiać. A przy okazji zostanie więcej gotówki na dziwki i koks. Ale za gościnę wypada się jakoś odwdzięczyć - postanowiłem więc podziękować w naturze. Ponieważ obaj jesteśmy heteroseksualni (przynajmniej ja), postanowiłem mu coś ugotować. A co można ugotować dla gliniarza? Pączki kurwa! Przecież wszyscy wiedzą, że gliniarze odżywiają się wyłącznie pączkami i wpierdalają je jak ćpuny butapren.
Trochę poszperałem, żeby się dowiedzieć skąd się wziął stereotyp wpierdalającego pączki tłustego policjanta z obleśnym brzuszyskiem i kawałkami pokruszonego lukru na wąsach. Z prawdy się wziął! Z trudu i znoju codziennej służby w aparacie represji! Ktoś przecież musi wystawiać mandaty tym wszystkim staruszkom przechodzącym na czerwonym świetle przez przejście dla pieszych o godzinie 3.00 w nocy. Studenci jarający jednego dżojnta na sześć osób sami się przecież nie wyłapią po parkach i zagajnikach, a kibice lokalnych drużyn w piłkę kopaną sami sobie nie wpierdolu nie spuszczą. A nie, czekaj. Ci ostatni to akurat tak.
Mniejsza o większość. Żeby zachować rewolucyjną czujność, czekista potrzebuje dużo łatwoprzyswajalnej energii. Inaczej opresyjność systemu spada i ludzie mogliby sobie pomyśleć, że żyjemy w kraju bezpiecznym, ciekawym i miłym. I okazałoby się, że policja nie jest do niczego potrzebna. A stąd już tylko krok do legalizacji nekrofilii, związków międzygatunkowych i wegetarianizmu. A takie pączki świetnie się nadają na takie wysokooktanowe paliwo dla resortów siłowich, bo wódy na służbie łoić nie wypada. Przynajmniej oficjalnie i regulaminowo.
Pączki to bomba kaloryczna z węglowodanów i tłuszczu. Health and Mana Pack, który daje szybkiego kopa energetycznego. Idealna sprawa na długie nocne patrole po uśpionym mieście, przerywane tylko od czasu do czasu intensywnymi interwencjami ("Patrz Marian! Jakieś niedobre zbiry gwałcą i mordują staruszkę na wózku inwalidzkim! Zjem tylko pączka i wchodzimy!).
Ponieważ nigdy w życiu nie smażyłem pączków, postanowiłem skorzystać z przepisu komisarza Gordona Ramsaya. To ten mały Szkot, który drze japę na uczestników tych wszystkich głupich programów telewizyjnych o gotowaniu. Facet ma Ego odwrotnie proporcjonalne do wzrostu i potrafi doprowadzić do płaczu największych twardzieli. Przy okazji obrzuca gównem małe dziewczynki, straszy niepełnosprawnych i robi mnóstwo syfu w sytuacjach, które dałoby się załagodzić przy pomocy jednego normalnie wypowiedzianego słowa. Zupełnie jak policjant. ;)
Ingrediencje: 4 łyżki (zupne) cukru, 3/4 szklanki mleka, paczka drożdży instant, 1/4 kostki masła, 1/3 torby mąki pszennej, szczypta soli, 2 żółtka, olej
Nadzienie/Polewa: tabliczka gorzkiej czekolady, kubek śmietanki kremówki, 4 łyżki miodu, 1/4 kostki masła
Posypka: 2-3 łyżki kawy instant, 2-3 łyzki cukru, szczypta cynamonu i kardamonu
W małym garnku lekko podgrzej mleko z cukrem, aż się wszystko rozpuści. Drożdże wrzuć do miski, zalej połową podgrzanego mleka, dokładnie wymieszaj i odstaw do ostygnięcia. Do pozostałego mleka dodaj masło i poczekaj aż się rozpuści. Nie gotuj!
Do dużej miski przesiej mąkę, dodaj sól i zrób wgłębienie pośrodku. Wlej mleko z masłem, mleko z drożdżami i żółtka. Wymieszaj porządnie składniki. Ciasto przełóż na posypaną mąką powierzchnię i zagnieć przez kilka minut, aż będzie gładkie i elastyczne. Włóż do oprószonej mąką miski, przykryj folią spożywczą i odstaw w ciepłe miejsce do podwojenia objętości na około 45 minut do godziny.
Teraz masz czas, żeby przygotować nadzienie.
Czekoladę połam do miski, dodaj pokrojone w kostkę masło. W rondelku podgrzej śmietanę i miód. Kiedy śmietana będzie bliska zagotowania, zalej nią czekoladę. Wszystko dobrze wymieszaj, aż masa stanie się gładka i błyszcząca. Odstaw do przestudzenia. Można do nadzienia dowalić trochę whisky, chilli i marihuany, ale z wiadomych względów nie dorzucałem.
Wyrośnięte ciasto potraktuj pięścią (wpierdol mu!) i jeszcze chwilę zagnieć. Ostrym nożem potnij na 8-10 kawałków. Utocz z nich kulki i ułóż na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia. Przykryj ściereczką i odstaw w ciepłe miejsce na 30-40 minut do podwojenia objętości.
Teraz czas na smażenie
Pączki smaż w głębokim oleju, nagrzanym do 170°C. W trakcie smażenia reguluj ogień, żeby pączki nie rumieniły się zbyt szybko. Ja używałem zwykłego oleju spożywczego (chyba Kujawski). Żeby było prawilnie, trzeba smazyć na smalcu. Najlepiej oczywiście na psim smalcu. Ale jak się uprzesz - da się nawet na Mobil 1 15W40.
Usmażone pączki wyjmuj na ręcznik papierowy, aby osączyły się z nadmiaru tłuszczu, a następnie obtaczaj w posypce z kawy utartej z cukrem i przyprawami.
Czekoladowe nadzienie przełóż do rękawa cukierniczego z długą końcówką i nadziej nim jeszcze ciepłe pączki. Ponieważ nie mam rękawa cukierniczego (no bo kto ma?), nadzienie zasysałem strzykawką i wstrzykiwałem do środka w dużych ilościach (2-3 iniekcje). Resztę nadzienia można wylać na wierzch pączka i zostawić do zastygnięcia na beton.
W tym momencie pojawiają się Panowie z Abecadłem na Plecach i wrzeszcząc "Gleba kurwa gleba !!!" lub "Wiesz z kim tańczysz, wiesz z kim tańczysz???" zjadają wszystkie pączki i mówią, że bardzo dobre, smaczne, dziękujemy i prosimy o więcej.
A tak serio? Uważam, że bycie policjantem to czasem wyjątkowo niewdzięczna i parszywa służba. A mimo to robicie, dziewczyny i chłopaki kawał dobrej roboty. Szacun i chałwa! No i pączki oczywiście!
Smacznego i dzięki za gościnę.
Doskonale napisane.
OdpowiedzUsuń