O co kaman?

piątek, 5 maja 2017

Nawigacja. Deklinacja. Kolacja.

Nieobecnym wzrokiem wpatrywał się w punkt wysoko nad horyzontem. Ustawiona na nieskończoność ogniskowa kaprawych oczu przecinała gęsty brzozowy dym, patyki ze skwierczącą kiełbasą śląską, przenikała przez listowie i niknęła gdzieś w chmurach.
Marian rozmyślał. Nie przeszkadzałem mu i delektując się ciszą, obmyślałem sposób na skuteczne zbałamucenie poznanej rankiem ekspedientki o chabrowych oczach.
- Wyznaczanie kierunków świata w mieście jest banalnie proste. - mruknął ni stąd, ni zowąd Marian i pogrzebał patykiem w brzozowych węgielkach. Buchnął wysoki ogień i wizję chabrowych oczu otoczonych wianuszkiem grubych, ciemnych rzęs  - szlag rzęsisty trafił.


- Aha. - odburknąłem obrażony, mając nadzieje, że powstrzyma go to przed rozwinięciem tematu miejskiej nawigacji.
- Wszystkie satelity telewizyjne wiszą na geostacjonarnych orbitach nad równikiem, tak? - ciągnął niezrażony Marian. - Te najpopularniejsze, Hotbirdy i Astry, fruwają prawie dokładnie na południe od nas. W Szczecinie odchylenie od południa to  1 stopień kątowy, w Białymstoku maks 8. Rozumiesz? Jak Polska długa i szeroka, dachy miast i wsi, upstrzone są talerzami TV Trwam i Cyfrowego Polsatu. Wystarczy podnieść wzrok, popatrzeć w którą stronę skierowana jest antena i już wiesz, gdzie jest południe, gdzie północ, gdzie wschód, a gdzie zachód. Nieźle to rozkminiłem, co nie?
- Gówno tam wymyśliłeś. Jak cię znam, to pomysł buchnąłeś od swojego brata który jest astrono..astrololo..astrologiem i dorabia montując telewizory w szpitalach na Podbeskidziu. - przerwałem kąśliwie, bo nadal byłem na niego wkurwiony za te zniknięte bezpowrotnie oczyska ekspedientki. Bardziej chabrowe niż chabry.
- W lesie jest trochę gorzej. - rozpędzał się Marian. - Brak widocznego horyzontu, liście utrudniają obserwację słońca i innych ciał niebieskich. Nawigacja w oparciu o mech na drzewach i budowę mrowiska to jakiś horrendalny kretynizm. Harcerskie metody z zegarkami, patykami i cieniem są okej, ale długotrwałe lub mało precyzyjne. Najlepiej jest wtedy zrobić sobie samemu kompas.
Bierzesz igłę z zestawu do szycia albo z apteczki. Z głośnika samochodowego wymontowujesz magnes. Można też rozpieprzyć dysk twardy w laptopie. Jeśli nie mamy dostępu do magnesów z metali ziem rzadkich - trzeba ukraść dzieciom magnesy z lodówki. Zwykły, czarny magnes ferrytowy z kuchennej szafki też będzie działać bardzo wporzo. Tylko zapomnij o tych miękkich plasticzanych plakietkach - bo taśma magnetyczna to macierz Halbacha, czyli układ wielobiegunowy, dobra nieważne. Ważne jest to, że magnes po prostu bardzo łatwo pozyskać. Kurczę, przecież w Miedziance jest cała hałda rudy magnetytu. Pójdę tam jutro i sobie wykopię, a co!
Dalej jest już z górki. Łapiesz igłę za ucho i pocierasz ją magnesem w stronę żądła. Wracając do ucha, odsuwasz magnes możliwie jak najdalej od igły. I tak sobie skrobiesz jak marchewkę, jakieś 30-40 razy. Ważne, żeby zachować ten sam kierunek. Poznasz, że igła jest namagnesowana, jeśli przyciągnie drugą, nienamagnesowana igłę
czy tam inną szpilkę. Jeśli masz możliwość sprawdzenia polaryzacji magnesu - trzyj biegunem południowym. Namagnesowany czubek igły stanie się biegunem północnym igły kompasu.
Teraz nalewasz wody to jakiegoś niemagnetycznego naczynia - aluminiowej menażki, plastikowego talerzyka czy drewnianego kubka. wrzucasz do środka coś co będzie pływać - korek od alpagi, liścia, albo skrawek papieru. Może być dowolny paproch. Ale korek najlepszy. Centralnie na środku paprocha umieszczasz igłę i włala - kompas gotowy.
A teraz najlepsze. Teorię zna każdy. Ziemia, nasza planeta, to taka jedna wielka namagnesowana kulka, prawda? Z rdzeniem naładowanym żelazem i niklem, z biegunem północnym i południowym i tak dalej. Różnicę pomiędzy biegunem geograficznym i magnetycznym uznajmy na chwilę za nieistotną w  naszych rozważaniach. Wiemy, że wykorzystując pole magnetyczne ziemi możemy ustalić za pomocą naszej małej igły gdzie te bieguny się znajdują. Namagnesowana igła na pływającym paprochu zawsze ustawi się w linii łączącej oba końce Ziemi.
Ale, ale! Hola, hola! Tora, tora, tora!
Skoro bieguny magnesów o takiej samej polaryzacji się odpychają (północny odpycha północny), a przy polaryzacji odwrotnej przyciągają się (północny przyciąga południowy), to czemu do jasnej cholery północny biegun naszej igły pokazuje na Biegun Północny Ziemi? Kurnia, powinny się odpychać. Wiesz dlaczego tak jest?
- Dlaczego? - zapytałem cicho,  moszcząc się na posłaniu
- Wykminiłem własnie! - wrzasnął Marian. - A to dlatego, mój drogi idioto, że geograficzny Biegun Północny, z magnetycznego punktu widzenia jest biegunem południowym! Rozumiesz? Kurwa! Całe życie nas oszukiwali! Biegun Północny jest magnetycznie południowy a Południowy jest magnetycznie północny.
Aaaaaaajajajajaj!!!! - wrzasnął przeciągle i zaczął podskakiwać dookoła ogniska. Nagle głowa mu straszliwie napuchła i głośno eksplodowała ochlapując wszystko dookoła resztkami przeżartego używkami mózgu.
- Kurczę, chabrowe oczy i gęste, kruczoczarne włosy. Niespotykane połączenie, ale bardzo ładne. Pójdę do sklepu z samego rana, hmmmm.... - pomyślałem nakrywając się śpiworem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz